Tegoroczna jesień mnie rozpieszcza.
Jest złota, piękna i dumna.
Uliczne drzewa mieniące się jesiennymi kolorami ożywiają szarość betonu i asfaltu.
Pysznią się czerwone jarzębiny a klony królewsko rozsypują wokół siebie żółte dywany liści.
Codzienne spacery to dla mnie radość. W ciąży spacerowałam każdego dnia, a tydzień przed porodem byłam nawet na 6km spacerze i mimo ciężaru brzucha byłam przeszczęśliwa. Tym bardziej teraz, mając już małe dziecko możliwość wyrwania się z czterech ścian, zaczerpnięcia "świeżego" powietrza i spojrzenia prosto w niebo jest dla mnie wspaniała. Dla Ludwiczki czas spaceru to czas snu. Najczęściej zasypia jeszcze zanim zdążę wyjść z budynku. Jej buźka wygląda wtedy bardzo słodko. Wcześniej nakarmiona i przewinięta, ciepło ubrana może sobie spać, spać i spać. Kiedy tak mocno zaśnie to są jej obojętne wszelkie nierówności chodnika i klaksony samochodów.
Lubię kiedy moje spacery mają jakiś cel choćby najmniej istotny: kupienie 1kg gruszek, pójście do urzędu, wybranie się do odległej piekarni po czekoladową muffinkę, przespacerowanie się po miejscach gdzie jeszcze nie byłam - tak naprawdę cel może być najbardziej banalny pod słońcem, ale grunt żeby jakiś był ;) I może wydawać się to śmieszne, ale taka jest rzeczywistość, a i tak w tych spacerach chodzi o to żeby dziecko oddychało innym powietrzem niż w domu.
Hmmm.. sąsiad na górze rozpoczął wiercenie w suficie... czas zatem zapakować Małą do wózka i wyjść z domu :)
Dobrego dnia!
Hmmm.. sąsiad na górze rozpoczął wiercenie w suficie... czas zatem zapakować Małą do wózka i wyjść z domu :)
Dobrego dnia!

No comments:
Post a Comment