April 7, 2016

Mój Lublin


Spędziłam taki à la długi weekend w Lublinie, moim rodzinnym mieście, które uwielbiam. Taki wyjazd jest dla mnie w pewnym sensie świętem, chłonę widok każdej kamienicy i ulicy, delektuję się kawiarnianymi pysznościami i napawam obecnością ukochanych osób. "Doładowuję" baterie, aby mieć co wspominać do kolejnego powrotu. Tak to się w moim życiu złożyło, że 10 lat mieszkałam zagranicą, potem wróciłam na studia, w międzyczasie byłam na zagranicznym stypendium, a po ślubie przeprowadziłam się do Warszawy. I przez całe życie Lublin jest takim moim miastem do którego kocham wracać. Owszem, mam trochę zastrzeżeń pod względem lokalnej mentalności i rozwoju, ale muszę przyznać, że powoli, ale jednak, widać rozwój :) poszerza się oferta kulturalna, otwiera się coraz więcej miłych kawiarni i restauracji, odświeża się infrastrukturę, a Stare Miasto pięknieje dzięki odrestaurowanym kamienicom. Tutaj nigdy się nie nudzę, raczej brakuje mi czasu na zrealizowanie wszystkich pomysłów oraz odwiedzenie znajomych. Dlatego też czas w Lublinie jest zawsze intensywny, ale przez to barwny i radosny.
Ludwiczka aktualnie przechodzi ząbkowanie. Wczoraj miała wyjątkowo kiepski dzień i 160km trasę Lublin-Warszawa pokonałyśmy z 4(!!!) przerwami! ufff... widać, że ją bolały dziąsełka, a ja robiłam wszystko żeby jej ulżyć. Karmienie, żel na dziąsła, zabawianie zabawkami, gryzienie korka 1,5l butelki na wodę, przeglądanie książeczek, słuchanie pozytywki i śpiewanie piosenek po polsku, francusku, włosku i hebrajsku. Total. Opcja all inclusive. Mimo to darła się wniebogłosy i ta podróż pod względem czasu jej trwania i liczby postojów trafiła do rekordów. Świetnie, że udało się nam dojechać :D
Młoda przez te kilka dni nieobecności w domu poczyniła postęp. Podciąga się na rączkach i tym samym ślizga się po podłodze do przodu. Ufam, iż lada dzień odkryje magię raczkowania. Kiedy tylko po wejściu do domu położyłam ją na podłodze to od razu zaczęła swoją nową metodą eksplorować całą powierzchnię. Odkryła za drzwiami odkurzacz i zabawiała się otwieraniem drzwi w biurku. Po cichu liczę, że sobie nie przytrzaśnie paluszków...  Zachwyca się moimi crocsami i namiętnie tarmosi je przez cały salon. Odkrywa dywan i zagląda pod spód. Niczym perfekcyjna pani domu sprawdza każdy kąt i zagląda pod fotele. Hej Malutka, Twoja Mama czuwa nad tym żebyś nie znalazła tam kurzu... :P

No comments:

Post a Comment