September 20, 2016

Chodząca degustatorka


Aż pewno dnia wstała i płynnie przeszła się kilka kroków, pięć, siedem, dziewięć. Kolejnego dnia zaczęła chodzić z większą odwagą, nie zrażając się na zdarzające się pojedyncze upadki. A teraz chodzi już z wielką dumą i radością, coraz szybciej i pewniej, po trawie, po chodniku, po parkiecie i płytkach. Kiedy tylko się odwracam czmycha czym prędzej do pomieszczenia gdzie mnie nie ma, aby z pasją odkrywcy eksplorować nieznane szafki, szuflady i przestrzenie. Idę wtedy do niej, robię groźną minę, a ona z łobuzerską miną się uśmiecha próbując mnie przekabacić, abym jej pozwoliła wyjmować skarby z mojej szafki nocnej. A kiedy już stwierdzi, że teraz nic nie wskóra to idzie do przedpokoju i buty, które nie zostały schowane do szafek roznosi po domu. Potem chodzę i szukam do pary rozłączone crocsy, mokasyny, espadryle i baleriny. Z podniesionym czółkiem pcha swój urodzinowy, drewniany wózeczek. Czasami mocniej stuknie nim tylko w ścianę. Natomiast na świeżym powietrzu buntuje się kiedy napotka jakąś przeszkodę: nierówny grunt lub zbyt strome podejście pod górkę. Jest dzielna i nie poddaje się. Wydaje okrzyk wojenny i pcha wózeczek do przodu. Fajna cecha charakteru.
Wejście do każdego sklepu spożywczego wita gorącym wiwatowaniem "am! am! am!" i nawet jeśli dopiero jadła, to reakcja zawsze jest identyczna. Wzbudza tym ogromną sympatię sprzedawców i innych klientów. Najnowszym śniadaniowym hitem jest rogal z przepysznym babcinym, domowym dżemem z malin. Mała Lu tylko pokrzykuje "am! am!" żeby podać jej kolejną porcję. Uwielbia banany, widząc je w drucianym koszyku na  parapecie wskazuje na nie palcem i krzyczy "am!". Jest fanką kasz z sosem sojowym, oliwą z oliwek i czosnkiem. Lubi kabanosy,  nie kręci głową na smak fig i z apetytem od ostatniego tygodnia zajada się pierogami. Moja mała smakoszka.
Niedawno ze zdumieniem odkryłam, że bierze w ramiona misia albo lalę i przytula do siebie z czułością. Taka mała dziewuszka, a już nosi w sobie takie pokłady prawdziwej miłości. Bardzo mnie tym wzruszyła. Takie kochane serduszko. Z zapałem układa klocki duplo. Sama nauczyła się łączyć klocki w wieżę, bije sobie potem brawo a ja jej wtóruję. Jej twarzyczka promienieje wtedy sukcesem. Uwielbia czytać książki, niektóre szanuje, a inne tekturowe rozdziela na strony. Zawsze kontroluje też co ja czytam. Najnowszy katalog ikei podzieliła na podrozdziały. Widocznie tak będzie mi wygodniej go czytać. 
Ja natomiast jestem zafascynowana kuchnią hinduską, a od ostatniego weekendu mam fazę na chai masala. Szykuję w moździerzu aromatyczną mieszankę kardamonu, cynamonu i goździków, dodaję świeży imbir, i z czarną herbatą parzę egzotyczny napar. Z dodatkiem mleka i cukru, moja chai masala smakuje wyśmienicie. Wczoraj eksplorując internet znalazłam rewelacyjny opis pochodzenia chai masala, polecam Wam więc tę historię  do przeczytana na deser. I może sami przyrządzicie taką herbatę? W moje jesienne wieczory ta herbata na pewno będzie numerem jeden. 
Na czajnikowy.com.pl znajdziecie cały artykuł, a ja publikuję fragment. Swoją drogą jak świetnie obmyślono marketingowo, aby w Indiach sprzedawać herbatę. Śmiesznie tylko, że Hindusi okazali się sprytniejsi od Brytyjczyków i nie dali sobie wmówić zwyczajów, które były im obce, a przyjęli herbatę dopiero obłaskawiając ją lokalnymi przyprawami :)

Masala Chai: historia

Masala to narodowy napój w Indiach, mimo tego jej historia nie jest aż tak długa jak mogłoby się wydawać. Zanim Indie stały się brytyjską kolonią herbata nie była zbyt znana wśród Hindusów. Wszystko zaczęło się od czasów kolonialnych. Herbata była już wtedy w Anglii znana i bardzo ceniona. Rosnący popyt na herbatę wśród Anglików spowodował, że postanowili oni założyć własne plantacje herbaciane w swojej kolonii- Indiach. Tak więc w Darjeelingu i w Assamie powstały pierwsze imperialne plantacje. Już w połowie XX wieku zaspokajały one połowę brytyjskiego zapotrzebowania na herbatę.
Hindusi patrzyli dość obojętnie na Anglików i ich herbatę. Anglicy stwierdzili jednak, że skoro jest to kolonia brytyjska, a co za tym idzie teren imperium brytyjskiego to należy kultywować tam angielskie obyczaje. Po pierwsze: Hindusi mają pić herbatę bo są Brytyjczykami poniekąd. Po drugie: wizja zbytu na miejscowym rynku (wtedy około 200 milionowym), bez kosztów transportu była bardzo atrakcyjna dla kupców. Wśród Hindusów zaczęto więc promować picie herbaty. Nie spotkało się to jednak z entuzjastycznym przyjęciem przez miejscową ludność. Anglicy zaczęli więc wprowadzać przerwy na herbatę w brytyjskich placówkach, fabrykach, na plantacjach, na których pracowali Hindusi. Skoro mieli przerwę, którą musieli wykorzystać na picie herbaty to siłą rzeczy zaczęli tę herbatę pić. Poza tym rozpoczęto szeroko zakrojoną kampanię promocyjną ‚pijcie herbatę’ itd. Na wiele różnych, nie raz śmiesznych sposobów, próbowano herbatę zakorzenić w Indiach co zresztą się udało.
Hindusi rozsmakowali się w herbacie ale Anglicy, jako że byli Anglikami to promowali herbatę na swój angielski sposób czyli z cukrem i mlekiem. Wywołało to kolejne skutki, otóż Hindusi postanowili zrobić konkurencję. Zaczęli sprzedawać własną herbatę. Każdy przedsiębiorczy Hindus zaczął sobie robić małe straganiki, sklepiki, herbaciarenki, w których serwowano herbatę z mlekiem. Pojawił się jednak problem ponieważ, jako że herbata była dość droga wiele osób chciało zaoszczędzić na niej dodając więcej wody i mleka a mniej herbaty.
Aby zniwelować fakt, że napar był taki słaby dodawano korzeni, które okazały się tańsze niż herbata. Używano goździków, cynamonu, kardamonu po to aby wzmocnić napar. Hindusom taka wersja herbaty z przyprawami bardzo przypadła do gustu. Brytyjczycy w ogóle nie chcieli się na to zgodzić. Herbata ma być z mlekiem, z cukrem, po angielsku z żadnym tam kardamonem czy cynamonem. Stąd zaczęła się kolejna kampania mająca na celu nakłonienie Hindusów aby pili klasycznie angielską herbatę. Jednak bez skutku. Hindusi tak pokochali swoją masalę, że w żaden sposób nie chcieli się skusić na typową angielską herbatkę no i tak właściwie masala do dziś jest tam pijana, cały czas doceniana. Stąd wziął się narodowy napój, obecnie miliard Hindusów wypija dziennie całe morze masali.


Mieszanka kardamonu i cynamonu spotkała się między innymi dlatego z tak wielkim zainteresowaniem ze strony Hindusów ponieważ okazała się zgodna z recepturami ajurwedy czyli starohinduskiej medycyny ludowej gdzie wszystkie te składniki występowały. Została więc uznana za bardzo zdrową.

No comments:

Post a Comment