I jest. Już od prawie 4 miesięcy, nasz syn Florian. Florcio, Florek, Florianek a wersji Ludwiki jest to po prostu "Sioljanek albo Dzidziuś". W przypływie siostrzanej opiekuńczości kiedy ktoś chce wziąć małego na ręce Lu mówi z mocnym przytupem: "nie dotykaj Dzidziusia!" Dorosła osoba do której adresowane są te słowa czuje się zbita z pantałyku, ale od razu pęka ze śmiechu, bo takie słowa w ustach małej, zaborczej dziewczynki brzmią uroczo. Kocha swojego brata do szpiku kości. Rano prosi żeby móc go przytulić. W ciągu dnia żeby go uśpić śpiewa mu "Aaa kotki dwa".
Mały Synek. Istotka. Człowiek z duszą. Urodził się 7 kwietnia, na dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem. W piątek. W Warszawie. Mamie zafundował hardcorową jazdę w porannych warszawskich korkach. Kochany. W szpitalu byliśmy o 8:55, o 9:10 trzymałam go już w ramionach. Zuch chłopak!
Jego uśmiech to kombinacja roztopionego karmelowego masła i pianek marshmallow. Patrzysz i ta słodycz Cię zniewala. Silny, ambitny, zdrowy. Na szczęście w swoim wczesnym dzieciństwie śpi o wiele dłużej niż jego charakterna siostra. Rośnie jak na drożdżach. Mleko Mamy to jego ulubiony fast food: "płaczesz i masz". Mama na wyłączność. To jest to. Nie wolno jej wtedy rozmawiać z nikim. Cisza, spokój, Mama, mleko, bliskość, miłość. Tylko tyle, a tak wiele.
A co słychać u Lu?
Za niecałe dwa tygodnie skończy dwa lata. Bardzo dużo mówi, a jej słownictwo jest różnorodne i bogate. Ogląda książeczkę z obrazkami posegregowanymi według kolorów i słyszę jak po kolei wskazując ilustracje mówi: kameleon, kapusta, brokuł, żabka... serce rośnie, a po cichu pękam ze śmiechu, że jest taka rezolutna. Kocha piaskownicę. Zaczęliśmy teraz rozdział "gotowania". Szykuje babki i obiady z piachu, a kiedy nie ma ochoty to mówi "nie chcę gotować obiadu". Trudno, zamówimy pizzę. W szklanym dziecięcym serwisie (pamiętającym moje i mojej siostry dziewczyńskie czasy) przygotowuje "espresso" i "cappuccino" wszystko pięknie wymawiając. Kawa to jest to! filar mojej egzystencji.
Mama 2.0 jaka jest? z pewnością niewyspana, często tracąca cierpliwość kiedy mała Lu po raz enty prosi o przeczytanie pięćdziesiątej książeczki w ciągu dnia. Zakochana w swoich dzieciach. W perlistym śmiechu Ludwiki, kiedy biegnę za nią a ona ucieka z piłeczką. W ciału niemowlęcia, które w nocy śpi we mnie wtulone, pachnące mlekiem i tym nieokreślonym boskim zapachem nowego człowieka.
W tym szalonym biegu pampersów, prania ubranek, karmienia,zabaw, staram się w ciągu tygodnia przeczytać przynajmniej jedną książkę. Dbam o siebie, lekki makijaż z rana to podstawa, ćwiczę! Ostatnio ćwicząc rano na macie Ludwika aktywnie mnie wspomagała robiąc za dodatkowy obciążnik. Przy kolejnej serii ćwiczeń podeszła do mnie i mówi "lepiej moja żono"! Uznałam to za piękny komplet, dodatkowo motywujący mnie do sportowych wyzwań. Robię to przede wszystkim dla siebie, a wiadomo, że szczęśliwa Mama ma duży wpływ na swoje dzieci, męża i w ogóle kondycję rodziny.
Wakacje są wspaniałe! tak jak w zeszłym roku tak i w tym znaleźliśmy azyl na wsi. Słońce, śpiew ptaków, zieleń, piękny tarasowy ogród, cudowny zielnik ziół od A do Z, piaskownica, basenik, czego chcieć więcej? Od świtu do zmierzchu chłoniemy zapach świeżego powietrza. Od kilku dni po polach zbóż niczym ogromne trzmiele uwijają się kombajny kosząc zboże. Hektolitry kawy z kawiarki, sezonowe owoce, a w upały schłodzona woda mineralna z mrożonymi truskawkami i miętą czekoladową. Raj na ziemi. Ludwika biega przeszczęśliwa po schodach, wzniesieniach i nierównościach. Nauczyła się podskakiwać! Jej ulubioną potrawą jest rosół gotujący się wiele godzin na piecu opalanym drewnem. Samo zdrowie. Wieczorem na dobranoc żegna mnie kornik chrupiący drewnianą futrynę. Jest pięknie.
Przepiękny wpis! Ania, musisz częściej pisać, ja na każdy czekam niecierpliwie, bo są takie śliczne. Masz prawdziwy talent!
ReplyDeleteDziękuję :)
ReplyDelete