April 12, 2016

Przytulona


Dziś mija 8 miesięcy od narodzin Ludwiki. Mała niczym wytworny wódz anektuje kolejne metry kwadratowe mieszkania. Na "jej" terytorium składa się już wózek w przedpokoju, kojec i drewniane krzesełko w kuchni, łóżeczko w sypialni, wanienka i przewijak w łazience, komoda z ubrankami i coraz więcej zabawek w salonie. Wypełnia całe mieszkanie swoim perlistym jednozębnym uśmiechem, beztroskimi piosenkami w stylu "babakelegemeba" i donośnym płaczem kiedy coś nie idzie po jej myśli. Jest maksymalnie towarzyska i zaczepia ludzi, nawet pasażerów metra śmiejąc się do każdego i robiąc minki małej cwaniary, która podbija świat. 
Jakoś sceptyczne podchodziłam do noszenia dzieci w chustach. De facto nie odpowiadały mi chusty w tym sensie że są takie długie i nie poradzę sobie z ich samodzielnym wiązaniem oraz, że dziecko mi się w niej zagotuje. Podziwiałam mamy z bobasami w chustach i na tym kończył się temat. Tymczasem Mała zaczęła przybierać na wadze i zmieniać się w pulpecika, więc kilka miesięcy temu zainteresowałam się nosidełkami ergonomicznymi do noszenia dzieci. W oko wpadła mi Tula, nosidełko produkowane w Polsce, a wszystkie gadżety dla dzieci produkowane w Polsce, świetnej jakości, napawają mnie dumą (aż sama mam ochotę coś wymyślić, aby dołączyć do tej drużyny "Made in Poland"). Krążyliśmy wokół Tuli kilka miesięcy, Mała Lu zaczęła siadać, aż w kwietniu piękna Tula z wzorem kwiatowym Bliss Bouquet autorstwa Amy Butler dołączyła do grona moich ulubionych dziecięcych gadżetów. W przeciągu 2 minut w sklepie pojęłam naukę zakładania nosidełka i zapinania pasów tak, aby maleństwo było bezpieczne. I tak zaczęła się nasza wielka przygoda z Tulą. Ludwiczka była najpierw zaciekawiona, potem czuła się chwilowo zniewolona, aż wreszcie poczuła przyjemność z przytulania się. W domu, kiedy Mała marudzi (bo ząbkuje) wkładam ją do Tuli, włączam sobie serial (Mała nie widzi wtedy ekranu) i Ludwiczka zasypia. Potem, śpiącą, bezkolizyjnie przekładam ją do łóżeczka i wracam przed ekran na zasłużony odpoczynek. Udało nam się wybrać na kilka fajnych bezwózkowych spacerów, m.in. po lesie. Kiedy tylko wkroczyliśmy na łono natury, to od razu poszła fama, że warto zobaczyć spokojną, śpiącą Małą Lu w Tuli. Trelom ptaków głoszącym te nowiny nie uwierzył łoś, który osobiście wybiegł przed nami, aby przyjrzeć się tym rewelacjom. Nigdy nie widziałam żywego łosia tak blisko! Gigantyczny zwierz! Miło z jego strony, że tylko chciał się z nami przywitać i pobiegł z powrotem do kniei. 

2 comments:

  1. Prześliczny opis Córeczki! Aż serce rośnie, jak się to czyta! Dziękuję :)

    ReplyDelete
  2. :) mi miło jest, że ktoś mnie czyta. Dziękuję :)

    ReplyDelete