May 20, 2016

Kukbuk


Po lekkim włoskim obiedzie na który ugotowałam spaghetti z sosem na bazie oliwy z oliwek z dodatkiem porów, pomidorków koktajlowych i bazylii czas na relaks. Przegryzam ziarna kawy w wytrawnej czekoladzie, smak kawy, to smak raju. Jestem tego pewna na 100%. Mała Lu śmieje się od ucha do ucha kiedy daję jej kawę do powąchania. Zna się na rzeczy, mała kawoszka. Dobrze, że ani w ciąży, ani karmiąc nie ograniczam kawy, niech Mała wie co dobre od początku. Młoda ćwiczy właśnie up&down w łóżeczku: siada sobie i systematycznie wyrzuca za burtę zabawki, które jej dałam. Potem wstaje ostrzy sobie ząbki o krawędź, robi kilka kroczków wzdłuż i bęc spada. Znajduje jakąś ciekawą zabawkę, chwile się nią bawi i siup wyrzuca za burtę. Póki ma co wyrzucać to siedzę spokojnie na łóżku i się do niej uśmiecham, a ona odwzajemnia uśmiech błyskając bielutkimi perełkami. Jest absolutnie cudowna, nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Czytam do potęgi. Życie bez książek byłoby szalenie nudne, jestem wdzięczna do granic możliwości moim rodzicom, że zaszczepili we mnie książkowego bakcyla. Ludwiczka jak na razie wyraża żywe zainteresowanie moimi książkami i magazynami póki co jedynie w kontekście ich zniszczenia. Tak jak to zrobiła już z jedną z tekturowych książeczek. Niby bawiła się słodko w kojcu, zerkam do niej, a tam książeczka w strzępach. Echh... 
Oprócz książek czytam też "Vogue" w różnych językach, które dumnie kolekcjonuję i które zwożą mi przyjaciele i rodzina z najrozmaitszych zakątków świata. Moim odkryciem na polskim rynku prasy jest natomiast "Kukbuk" magazyn kulinarno-kulturalny. Czytam go i kolekcjonuję od pierwszego numeru, który ukazał się w 2012 roku. Co dwa miesiące wychodzi porządnie wydany numer a ja zawsze z utęsknieniem czekam, aby wziąć go w swoje ręce zachwycić się fantastyczną okładką, otworzyć go i powąchać świeżą farbę drukarską! :) Cieszę się, że ktoś wpadł na pomysł utworzenia takiego pięknego magazynu i z pietyzmem czuwa nad wysoką jakością publikowanych wywiadów i przepisów. Magazyn czytam od deski do deski, z zaciekawieniem poznaję młode polskie inspirujące życiorysy i w myślach gratuluję autorom nieziemskich sesji z jedzeniem w roli głównej. Całe szczęście redakcja wpadła także na pomysł wydania numerów extra i powiem Wam szczerze, że "Kukbuk" nie ma daty ważności. Nie dalej jak wczoraj czytałam w parku egzemplarz dotyczący rodziny z 2014roku. Śmiesznie, dwa lata temu dopiero brałam ślub i rozpoczynałam nową ścieżkę życia i wtedy może ten numer nie był mi specjalnie potrzebny. Tymczasem wczoraj wertując kartki wydał mi się cenny na wagę złota. Czytałam o rodzinach, miłości, wspólnym gotowaniu. Jakie to szczęście mieć dla kogo gotować, z kim spacerować i do kogo się uśmiechać! Powiem skromnie: jestem szczęściarą!

No comments:

Post a Comment